Miała ochotę go zabić. Pomijając fakt jego przeklętej nieśmiertelności, chciała mu coś zrobić.
- Hrabio Phantomhive - warknęła w końcu, tracąc cierpliwość. - W przeciwieństwie do ciebie, jestem zajęta. Próbuję się skupić. Mógłbyś przestać mnie w jakikolwiek sposób zaczepiać? To aż niesmaczne - wzdrygnęła się. Ciel zaśmiał się krótko, lecz posłusznie wyszedł z pomieszczenia. - Adaro, masz jakieś informacje? - zwróciła się do stojącej za nią demonicy, odkładając czytane papiery.
- Wybacz lady, niewiele. Wiesz, że nawet my, nie mamy władzy nad bogami.
- NIC MNIE TO NIE OBCHODZI! - krzyknęła. - Masz zebrać informacje. Daję ci na to tydzień, licząc od wczorajszej rozmowy z Dio - warknęła, zdejmując opaskę z oka. - To jest rozkaz - jej tęczówka zalśniła. Adara uśmiechnęła się pod nosem i pokłoniła dziewczynie.
- Yes, my lady. Wszystko będzie tak, jak sobie życzy. Czy pozwolisz mi skorzystać z pomocy Michaelisa, pani? - zapytała. Lady Tenebris prychnęła z pogardą.
- Pomocy potrzebujesz? Jesteś słaba. Jesteś do niczego. Co to za narzędzie, którym nic nie można zrobić? - wymruczała wstając i podchodząc do niej. - Lepiej zrób to co ci kazałam. Sama. Bez pomocy tego kundla i jego pokojóweczki w stroju lokaja. Zrozumiałaś? - zapytała, patrząc z chłodem w oczach, na swoją służącą. Ta tylko kiwnęła głową. Dziewczyna złapała ją za długie włosy i mocno pociągnęła. - Zrozumiałaś? - powtórzyła, ciągnąc ją jeszcze mocniej. Fakt, w stosunkach były dobrych. Jednak nie, gdy Luna wpadała w złość. - ZRO-ZU-MIA-ŁAŚ? - przesylabowała i puściła ją.
- Oczywiście, że zrozumiałam lady. Widać, że jesteś jeszcze dzieckiem. Twoje żądanie jest oczywiście słuszne, jednak sposób w jaki się wyrażasz już niekoniecznie - odparła.
- Od czasu do czasy mogłabyś zamknąć tę piekielną jadaczkę. Uszy mnie bolą od słuchania cię. I nigdy. Powtarzam PRZENIGDY, nie waż się podważać moich słów. Wyjdź. Nic więcej nie mów. Wyjdź - demonica posłuchała swojej pani w duchu śmiejąc się, z ludzkiej głupoty.